Kategorie

Płatności

   
           Zalecane !

    

      Wpłata na konto
            firmowe
      (przelew zwykły)  

      
     Tylko dla klientów
          z zagranicy

Two Timer ‎– The Big Ass Beer To Go

Dostępność:
szt.
Cena netto: 56,10 zł 69,00 zł

Two Timer ‎– The Big Ass Beer To Go

(album z autografami zespołu!)

 

 

Label: Studio Perlazza ‎– brak numeru
Format: Vinyl, LP, Album, Stereo
Country: Poland
Released: 2016
Genre: Rock, Blues
Style: Blues Rock, Boogie Woogie

 

Tracklist:

 

01 A Hank 2:54
02 A Some new boogie, right? 2:49
03 A Stick To C. 3:35
04 A New Cocaine 3:58
05 A MLS 3:46
06 A Tie one on 4:00
01 B Woods 3:52
02 B William Stangley Milligan 4:24
03 B Chinaski 5:27
04 B 5$ 2:52
05 B The Bubble 5:01

 

Czasem okazuje się, że można – że w Polsce da się grać dobrze amerykańską muzykę. I wcale nie musi to dotyczyć grupy z pierwszych stron gazet. W tym przypadku chodzi o zespół, który dopiero próbuje przebijać się do świadomości słuchaczy. Do tego potrzeba sporo szczęścia, zdolnego marketingowca, ale także przede wszystkim dobrego materiału. Wyprodukowana w studiu u Perły druga płyta poznańskiej grupy Two Timer – The Big Ass Beer to Go – to spory krok w kierunku masowego uwielbienia, a przynajmniej „szacuneczku na dzielni w Memphis”.

Brudny blues na sterydach – coś w tym jest. Niewiele tu szpachli wygładzającej i upiększającej brzmienie, za to sporo tradycyjnych bluesowych dźwięków zagranych soczyście i z odpowiednią dynamiką lub klimatem – w zależności od tego, czego wymaga dana kompozycja. W większości dość proste w strukturze numery – niezbyt długie, nieprzekombinowane. Za to bardzo szybko wpadające w ucho i przyciągające uwagę kapitalnym brzmieniem amerykańskich prowincjonalnych knajp, gdzie jak przynudzasz, to dostaniesz natychmiast kuflem po piwie czy bilą błąkającą się jeszcze przed momentem na rozlatującym się stole bilardowym.

Pierwszych kilka numerów to takie właśnie kompozycje, często oparte na jednym, powtarzającym się motywie, który napędza całość. Trzyminutówki typu 'Hank' czy 'Some New Boogie, Right?' (to mógłby być stary utwór ZZ Top) świetnie wprowadzają w klimat płyty. Od razu na przód wysuwa się sprawne połączenie dźwięków gitary i harmonijki.

Kiedy po kilku utworach zaczyna w słuchaczu dojrzewać podejrzenie, że będzie to płyta miła dla ucha, ale trochę jednowymiarowa, Two Timer wypala kawałkiem 'William Stanley Milligan', opowiadającym historię człowieka, który jako pierwszy wywinął się wymiarowi sprawiedliwości po dokonaniu różnych brzydkich uczynków z morderstwami i gwałtami na czele, dzięki temu, że stwierdzono u niego rozszczepienie osobowości (podobno miał ich aż 24). Kapitalny, mroczny klimat, jakże daleki od dynamiki i czadu pierwszych utworów. Aż czuć to stęchliznę bagien Luizjany. Gdyby twórcy "Detektywa" znali grupę Two Timer, pewnie panowie z Poznania skończyliby na ścieżce dźwiękowej do tego kapitalnego serialu. Zresztą już znajdujące się chwilę wcześniej na płycie 'Woods' też znacznie zwalnia w porównaniu z poprzednimi kompozycjami i zapowiada zmianę klimatu na nieco spokojniejszy, choć chyba nawet bardziej intrygujący.

Po tym podwójnym przerywniku w kolejnych utworach na The Big Ass Beer to Go znowu wracamy do dynamicznego grania. Z tego zestawu najlepiej sprawdza się dowcipne 5 Dollars opowiadające oszczędnie o dziwnym, przypadkowym spotkaniu z niezbyt urodziwą niewiastą (zapewne przedstawicielką najstarszego zawodu świata). Na sam koniec jednak jeszcze na chwilę wracamy do spokojniejszych brzmień w 'The Bubble'. Znowu muzyka snuje się powoli, nieco leniwie, w gęstym, trochę dusznym klimacie.

Nie tylko muzycznie członkowie Two Timer celują w Amerykę. Także teksty są osadzone w tym klimacie. Mamy tu i trochę Bukowskiego, i historie o amerykańskich „gwiazdach” świata przestępczego, i proste historie o próbie zakupu procentów w sklepie z alkoholem w Memphis. W ogóle alkoholu sporo w tych opowieściach, ale nie bójcie się – nie będzie tradycyjnych historyjek bluesowych zaczynających się od „obudziłem się rano w , wypiłem piwo, wsiadłem do samochodu i pojechałem do szukać mojej ukochanej, która zdradziła mnie z... , bo to zła kobieta była”. Nie – historie opowiadane na tej płycie na pewno nie lecą po największych bluesowych banałach. A przynajmniej nie w aż tak oczywisty sposób.

The Big Ass Beer to Go to bardzo udane wydawnictwo, spójne stylistycznie, zrobione z głową. Wiemy oczywiście, że blues nie jest najbardziej „otwartym” gatunkiem muzycznym na świecie. Tu trudno wymyślać ciągle nowe rzeczy. Wszystko już było maglowane milion razy – tak tematyka, jak i sposób podania. Ale można do tematu podejść z pomysłem, a można odwalić chałturę na 12 taktach, posmęcić niczym dziadek w kapeluszu na bujanym fotelu stojącym na rozpadającym się tarasie drewnianego domu w Luizjanie. Obie opcje na pewno miałyby swoich zwolenników, cieszy jednak, że panowie z Poznania wybrali bramkę numer jeden i nie dostaliśmy 12 wersji 'Czerwonego Jak Cegła'. Był pomysł, były umiejętności – wyszło elegancko.