Kategorie

Płatności

   
           Zalecane !

    

      Wpłata na konto
            firmowe
      (przelew zwykły)  

      
     Tylko dla klientów
          z zagranicy

Death ‎– Spiritual Healing

Dostępność:
szt.
Cena netto: 43,90 zł 64,00 zł54,00 zł

Death ‎– Spiritual Healing

 

Label: Relapse Records ‎– RR7194

Format: 2 × CD, Album, Reissue, Remastered

Country: US

Released: 20 Nov 2012 / 1990

Genre: Rock

Style: Death Metal

 

 

Tracklist

 

 

1. Living Monstrosity 5:08

2. Altering The Future 5:34

3. Defensive Personalities 4:45

4. Within The Mind 5:34

5. Spiritual Healing 7:44

6. Low Life 5:23

7. Genetic Reconstruction 4:52

8. Killing Spree 4:16

 

Spiritual Healing: Rehearsals

 

2-1 Altering The Future 5:34

2-2 Defensive Personalities 4:49

2-3 Within The Mind 6:08

2-4 Within The Mind: Take 2 6:00

2-5 Spiritual Healing 8:44

2-6 Killing Spree 4:18

 

Spiritual Healing: Studio Instrumentals

 

2-7 Defensive Personalities 4:48

2-8 Spiritual Healing 7:49

2-9 Within The Mind 5:37

 

Joke & Jam Tracks

 

2-10 Satanic Jam 2:44

2-11 Primus Jam 3:39

2-12 Jon A Qua: Take 2 3:06

2-13 Jon A Qua: Take 3 3:07

2-14 Jon A Qua: Take 4 1:35

2-15 Jon A Qua: Take 5 1:39

2-16 Jon A Qua: Take 6 2:51

 

 

Barcode and Other Identifiers

Barcode: 781676719426

 

 

Ta płyta to najcięższa, najpotężniejsza produkcja Death. Brzmienie nigdy wcześniej i nigdy później nie było tak miażdżące i potwornie masywne. Muzyka przetacza się przez słuchacza niczym walec drogowy i robi z niego miazgę.

 

Gitary brzmią fenomenalnie, niczym piekielna maszyna, której jedynym zadaniem jest destrukcja wszystkiego co napotka na swojej drodze. Dodać trzeba, że fantastyczne brzmienie i genialne riffy poparte finezyjnymi solówkami to zasługa nie tylko samego Schuldinera, ale także James'a Murphy'ego, który zagrał na tej płycie.

 

Koleś równie nieźle radzi sobie z produkcją co z grą na gitarze. Robota wykonana przez pana Murphy'ego, który notabene chorował na guza mózgu mniej więcej w tym samym czasie co Chuck z Death i Chuck Billy z Testament sprawia, że spadają przysłowiowe kapcie. Poza brzmieniem gitar, kapitalny sound osiągnął także bębniarz, który zrobił taką rozróbę na swoim zestawie, że zostały z niego zapewne wióry po sesji nagraniowej.

 

Niesamowicie niski strój garnków daje takie doły, że przy słuchaniu płyty na dobrym sprzęcie z podkręconymi do oporu niskimi dźwiękami, da się wywołać w domu małe trzęsienie ziemi. Wokal Chucka na tym albumie to poezja. Nigdy wcześniej i nigdy później jego głos nie był tak... death metalowy. Tutaj mamy naprawdę głęboki growl, który lubię najbardziej.

 

Niskie dźwięki, pomruki, wywołują gęsią skórkę. Jest oczywiście pełno tych charakterystycznych wrzasków i skrzeków, które są znakiem rozpoznawczym Chucka, ale ogólny wydźwięk jest taki, że jest to niewątpliwie najbardziej brutalna wokalnie płyta Death, stąd moje określenie, że jest to najbardziej death metalowy album w karierze. Jest to paradoksalnie także wokal najbardziej czytelny i wyraźny, a wszystkie słowa są niemal cedzone i dochodzą do nas w idealnej formie. Same utwory to małe arcydzieła i większość to już klasyki.

 

Wystarczy wspomnieć chociażby numer tytułowy, „Altering the future" czy „Within the mind”, by wiedzieć, że cały krążek jest niesamowity. Same szlagiery, które nigdy z głowy nie wypadną. Doskonałe riffy, fantastyczne solówki zarówno Chucka i Jamesa, który zdawać by się mogło nagrał te same partie co na "Cause of death" Obituary.

 

Oczywiście to żart, ale naprawdę niektóre zagrywki z obu tych albumów zdają się być bliźniaczo podobne. Mimo wszechobecnej butalności i ogromnego ciężaru, jest w tych utworach jednak sporo melodii, której nigdy w muzyce Death nie brakowało. Jest intrygujący klimat i przestrzeń, które pobudzają wyobraźnię. Niewątpliwie ta płyta ma duszę, jak każde dziecko Chucka i zapowiada już to, co będzie fascynować tego geniusza w przyszłości, czyli odejście w tekstach od klimatów typowo death metalowych, na rzecz filozoficznych rozważań o ludzkiej egzystencji.

 

Już tutaj postawione zostały pytania, na które odpowiedzieć próbował Chuck na kolejnych albumach. Nigdy jednak chyba nie udało mu się rozwiązać zagadki ludzkości i celu jej istnienia we wszechświecie. Dla takich płyt warto żyć i mieć zmysł słuchu.

 

Biedni głusi, którym nie było dane dostąpić tego zaszczytu, bo obcowanie z tym albumem to jakby obcowanie z inną rzeczywistością – bardziej szlachetną, wartościową, wyższą, niemal boską. Kult!!! Majstersztyk!!!